To zawsze byłeś ty – Ada Tulińska
Weronika pracuje w szkole średniej w rodzinnej miejscowości.
Placówce grozi zamknięcie. Kadra pedagogiczna wpada na pomysł pikniku. Samo
wydarzenie nie wystarczy, by przyciągnąć darczyńców. Przydałaby się gwiazda.
Całe szczęście zagrożone liceum kończyli członkowie The Midnight Moon, topowego
zespołu. Weronika dostaje zadanie, by przekonać ich do występu. Jednak nikt nie
wie, że w czasach szkolnych ją, Eryka i Adriana łączyła pewna historia, która
wiele komplikuje.
W „To zawsze byłeś ty” dostajemy coś na kształt trójkąta,
choć ciężko nazwać mi go miłosnym. Odniosłam wrażenie, że był bardziej
toksyczny, a to za sprawą Adriana, lidera zespołu, który dzięki swojej
charyzmie rozstawiał wszystkich po kątach i robił co chciał. Ponadto to manipulator
i egoista pełną gębą. Nieco mnie drażnił, ale muszę przyznać, że pod względem
charakterystyki, był idealnie skonstruowany. Bardziej od niego rozsierdziła
mnie Weronika, ale tylko w jednym momencie, kiedy była jeszcze nastolatką. Jej
zachowanie nie pasowało mi do mądrej i dojrzałej dziewczyny. Jednak gdyby nie
ta część, powieść sporo by straciła, więc jestem gotowa to wybaczyć. Poza tym ostatnia
mogę rzucić kamieniem, jeśli chodzi o błędy młodości, więc może wcale nie powinnam
się czepiać.
Patrząc na całokształt, ta historia może wiele nauczyć.
Pokazuje, jak ciężko jest dostrzec, że ktoś cię mami i oszukuje. Szczególnie,
jeśli ta osoba jest ci bliska, choć i bez tego potrafimy być ślepi. Tak
naprawdę ciężko spojrzeć na niektóre sprawy z odpowiedniej perspektywy. Trudno dostrzec
sprawną manipulację. Często dopiero po czasie dociera do nas prawda, zwykle
jest już wtedy musztarda po obiedzie, ale nie zawsze. (Tej drugiej opcji Wam
życzę.) Druga kwestia, to mówienie o emocjach, przyznawanie się do nich. Wiem,
to najtrudniejsza rzecz, jaką mogłam wymyślić (sama mam z tym problem), ale
głęboko wierzę, że gdybyśmy dopracowali to do perfekcji, nasze relacje
działałyby dużo lepiej. Po trzecie, nie należy oceniać innych pochopnie. Każde
zachowanie ma swoją genezę i tak naprawdę nigdy nie wiemy, jak my byśmy postąpili
na czymś miejscu. – To punkt dla mnie. Proszę, nie popełniajcie mojego błędu i
nie miejsce za złe Weronice potknięć młodości. Kto mając naście lat nie robił głupot?
Ja z pewnością mam kilka na koncie.
„To zawsze byłeś ty” jest powieścią, która sprawia wiele
przyjemności czytelnikowi. Niechętnie się od niej odrywałam, bo polubiłam jej
atmosferę. Zdecydowanie spełniła moje oczekiwania, dlatego z czystym sumieniem
polecam ją i Wam.
Komentarze
Prześlij komentarz