Potknięcia miłości - Anna Wojtkowska-Witala
Hania jest początkującą pisarką. Z tym wiąże swoje plany na
przyszłość, ale w chwili obecnej coś jeść trzeba, więc intensywnie poszukuje
płatnego zajęcia. Skuszona ofertą pracy w gminie, bierze udział w biegu charytatywnym.
Tam wpada na Piotra, choć jeśli miałabym być precyzyjna, powinnam powiedzieć,
że to on wpada na nią. Piotr jest celebrytą. Wcześniej zajmował się aktorstwem,
które rzucił, by zostać wydawcą audiobooków. Pierwsze spotkanie tej dwójki to
jedna wielka kłótnia. Choć rozstają się w niezgodzie, jeszcze nie raz przyjdzie
się im spotkać, a nawet wspólnie zamieszkać. Jak do tego dojdzie? Wbrew pozorom
bardzo prosto, choć pomoże im kilka sprzyjających okoliczności.
Jak Hania odnajdzie
się w domu Piotra? Czy się do niego przekona? A może jako jedna z nielicznych
pozna jego najskrytszą tajemnicę?
Anna Wojtkowska-Witala stworzyła piękną powieść, z której
wiele można wyciągnąć. “Potknięcia miłości” są czymś więcej niż przyjemną
opowieścią o miłości, choć jej też nie brakuje. Ja jednak widzę w niej przede
wszystkim historię o tym, jak bardzo można się pomylić, oceniając po pozorach.
Piotr i Hania mają miejscami problem z odczytaniem swoich intencji, bo każde z
nich widzi tego drugiego poprzez swoje doświadczenia i wyobrażenie świata.
Prócz nich w powieści występują również postaci, które dosłownie skradły moje
serce. Jest to rodzeństwo, które pracuje w domu Piotra. Z wierzchu są dosyć
upiorni, większość ludzi jedynie dostrzega w nich tą zewnętrzną powłokę, a
przez to odsuwa się od nich już na wstępie. Tymczasem, gdyby poznali ich
bliżej, mogliby zyskać najwierniejszych przyjaciół, którzy ogarną ciepłem i życzliwością,
jakby tylko na to czekali.
„Potknięcia miłości” przypomniały mi, jak bardzo potrafimy
być ograniczeni. Patrzymy oczami, podczas gdy powinniśmy postrzegać sercem, bo
to ono widzi więcej.
Ciekawym wątkiem jest też relacja Hani i jej mamy. Nieidealna
to mało powiedziane. Pani Trzcińska jest w tej historii osobą, która demotywuje
córkę. Nie cieszy się z jej debiutu pisarskiego, uważa za to, że córka będzie
coś warta dopiero, gdy znajdzie pracę, a najlepiej jeszcze męża. Boleśnie się na
to „patrzyło”, bo przecież rodzic powinien kochać bez względu na wszystko i
wspierać, a nie podkopywać wiarę w siebie swojego dziecka. Całe szczęście Hania
imponuje w tym względzie postawą i mimo bolesnych słów matki podąża swoją
drogą.
Cała opowieść ma w sobie to coś, dzięki czemu na długo zapada w pamięć. Jednocześnie jest szalenie prawdziwa i bezwzględna w ocenie ludzkiej natury. Anna Wojtkowska-Witala wskazuje palcem na nasze ułomności, przy okazji udowadniając, że jeśli spojrzy się szerzej na pewne sprawy, wtedy może czekać nas coś naprawdę pięknego, a nasze życie stanie się lepsze. Zatem trochę otwartości względem siebie i innych, trochę wiary we własne siły i wytrwałości w dążeniu do celu oraz szczęścia, cokolwiek ono oznacza. Tego Wam życzę i gorąco zachęcam do lektury. Ciekawa jestem, co Wy znajdziecie w tej powieści i jak ją odczytacie. Dawajcie znać. Pozdrowienia.
Komentarze
Prześlij komentarz