Miastowa na tropie – Anna M. Brengos
Po rozstaniu z Dupkiem Weronika wyprowadza się na wieś. Czeka tam na nią odziedziczony po babci dworek. Kobieta ma wielkie plany. Po pierwsze zamierza być szczęśliwa. Po drugie ma nadzieję, że na swojej drodze wkrótce spotka przystojnego weterynarza, ewentualnie leśnika. Los sprzyja jej na tyle, że weterynarzem okazuje się kobieta, a leśnik spokojnie mógłby być jej dziadkiem. Jednak nic straconego, bo choć na horyzoncie brak romansu, to Weronice nie brakuje przygód i zdecydowanie trudno jej się nudzić. Wypada też nadmienić, że obserwowanie jej poczynań, zdecydowanie poprawia humor.
Weronika ma raczej trudne początki w nowym miejscu. Mimo
że dworek jest wyremontowany i dosyć unowocześniony, to pochodząc z miasta
zupełnie nie ma pojęcia o obsłudze centralnego ogrzewania, kominkach i wielu
innych rzeczach. Dlatego przez pierwszych kilka dni żyje na dziko, bez prądu i
wody, ale dzięki temu imponuje wytrwałością i pewnego rodzaju zaradnością, bo
trzeba jej przyznać, że całkiem nieźle sobie radzi.
Prócz komedii w powieści znajdziemy również wątek
kryminalny. Otóż w okolicy znikają kobiety. Weronika początkowo całkiem
przypadkiem wpada na kolejne tropy zbrodni, a dzięki inteligencji raźno wkracza
w śledztwo, pomagając przy tym miejscowej policji. Każdy wydaje się podejrzany,
nie wiadomo komu ufać, a od kogo trzymać się z daleka. W dodatku im bliżej jest
prawdy, tym większe niebezpieczeństwo na nią czyha.
W „Miastowej na tropie” zetknęłam się z niesamowitymi
bohaterami i z zagadką, której rozwiązania do końca nie byłam pewna. W dodatku
nieźle się uśmiałam, bo komedii w tej książce sporo, a humor autorki w pełni do
mnie trafił.
Najpierw fabuła skupia się na pierwszych krokach Weroniki
w nowym miejscu. Poznaje się ją, mieszkańców wsi, jej rodzinę oraz historię z
nią związaną. Jest przy tym wesoło, a cięte komentarze głównej bohaterki dodają
całości tego czegoś, co sprawia, że powieść czyta się szybko i chętnie. Gdzieś
w połowie, gdy rozwija się zagadka kryminalna, robi się jeszcze lepiej i
kolejne karty powieści dosłownie się pochłania, a wszystko po to, by jak
najprędzej zaspokoić ciekawość.
Z „Miastową na tropie” spędziłam przyjemnych kilka godzin.
Powieść mnie odprężyła i rozluźniła. Myślę też, że samą Weronikę zapamiętam na
długo, a po inne powieści Anny M. Brengos sięgnę z pewnością w sercu, że oto znowu
będę czytać coś naprawdę dobrego.
Komentarze
Prześlij komentarz