Amerykany to okrągłe ciastka z nieco bardziej wypukłym
środkiem i czekoladowym bądź lukrowym spodem. Mnie zawsze przypominały spodek
kosmiczny. Smakują trochę jak biszkopt. W środku puszyste, brzegi są lekko
kruche. Często jadałam je w dzieciństwie. Po przeprowadzce w rejony
Częstochowy, znikły z mojego radaru. (Swoją drogą, jeśli ktoś wie, gdzie w
Czewie można kupić takie ciastka, dajcie znać. ;) )
Ostatnio nabrałam na Amerykany wielkiej ochoty, a że nie
mam gdzie ich kupić, zachciewajki zmusiły mnie do pieczenia. Uwaga. Lojalnie
uprzedzam, że nie jestem specem od wypieków. Zazwyczaj wszystko psuję, wychodzi
jakieś nie takie, a nawet jeśli w smaku jest w miarę w porządku, to wizualnie
nędza. Zatem podchodząc do próby wypieku moich upragnionych Amerykanów, brałam
pod uwagę opcję, że nic z tego nie będzie. Zabrałam się do roboty i sama nie
mogłam uwierzyć, że wyszło niemal idealnie. Rzecz jasna jeśli myślimy w
kategoriach wypieków domowych.
Zanim zechcecie wypróbować poniższy przepis, pewnie
zastanawiacie się, o co chodzi z tym amoniakiem. Ano do Amerykanów używamy go
zamiast proszku do pieczenia lub sody. Dzięki amoniakowi spożywczemu nasze
ciasteczka pięknie wyrosną i to jemu zawdzięczają pulchność oraz kruchość
„skórki”. Możecie mi wierzyć, kiedyś jadłam inne Amerykany, które trąciły sodą
i w ogóle były jakieś nie takie jak powinny. Fe.
Minusem amoniaku jest na pewno zapach i trudność w
zdobyciu. Nie jest tak popularny jak inne spulchniacze. W moim przypadku na
poszukiwania wysłałam męża. (Choć raczej to on sam się zgłosił. Jestem pewna,
że w momencie swojej propozycji nie wiedział, co czyni.) Był w trzech różnych
sklepach spożywczych. W każdym patrzyli na niego, jakby chodził z kaktusem na
głowie, a w jednym odesłali go do sklepu z chemią, bo amoniak to przecież
nawóz. Także łatwo nie było. W końcu na ratunek przyszła zaprzyjaźniona
sąsiadka, która z amoniakiem w kuchni za pan brat i ma jakieś dojścia do tego
specyfiku. Ja na kolejny raz przygotuję się wcześniej i zamówię na allegro, czy
gdzie tam przez Internety. Będzie prościej, szybciej, bez nerwów i na zapas, bo
musicie posiąść tajemną wiedzę, że raz otwartą paczuszkę amoniaku należy zużyć
od razu lub bardzo szczelnie zamknąć. To dlatego, że nasz amoniak się utlenia i
może w magiczny sposób zniknąć.
Jeśli korzystacie z amoniaku po raz pierwszy, musicie być
przygotowani na jego zapach. Najlepiej nie wąchajcie otwartego opakowania.
(Mnie aż głowę odrzuciło w tył.) Podczas pieczenia w kuchni będzie capić
dwutygodniową, niepraną pieluchą tetrową, czy też pełnym, nieopróżnianym przez
kilka dni nocnikiem. Całe szczęście amoniak się utlenia, a ciastka tracą
przykrą woń, gdy porządnie ostygną. Niemniej ja musiałam wietrzyć kuchnię. Ale
nie bójcie się, zdecydowanie warto się nawdychać, bo Amerykany są po prostu
pyszne.
Ale dobrze, ja się tu rozpisuję, opowiadam, krążę
dookoła, a przepisem się nie dzielę. Zatem ( tu przepis z opakowania amoniaku):
Składniki (wszystkie w temperaturze pokojowej):
- 120g masła
- 500g mąki
- szklanka mleka
- szklanka cukru
- 3 jajka
- 2 czubate łyżeczki amoniaku
Sposób wykonania:
- W pierwszej kolejności rozpuszczamy masło i zostawiamy do
przestygnięcia.
- Później miksujemy mleko, jajka i amoniak (przepis
sugeruje, żeby amoniak dodać później, z mąką, ale ja dodaję już w tym
momencie).
- Dodajemy cukier, miksujemy.
- Dodajemy mąkę, miksujemy.
- Na
końcu wlewamy rozpuszczone masło, miksujemy.
Ciasto wyjdzie dosyć gęste. Wykładamy na blachę wyłożoną
papierem po jednej, maksymalnie dwie łyżki. Zachowujemy spore odstępy, bo
ciasteczka mocno się rozrastają. Formujemy mniej więcej okrągłe kleksy i
wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy 15 – 20 minut w temp 180 stopni.
(U mnie 15 minut wystarczy, żeby ciastka wyrosły, a brzegi się zarumieniły.
Najlepiej obserwować.)
Amerykany wykładamy na kratkę, gdzie pozostawiamy do
wystygnięcia.
Gdy ciastka ostygną można ich spód posmarować lukrem, czy
jak kto woli choćby nawet rozpuszczoną czekoladą.
Polecam. 😊
x
Komentarze
Prześlij komentarz