Bez zgody – Kinga Litkowiec
„Bez zgody” tradycyjnie znalazłam w mojej ulubionej księgarni internetowej. Zafascynowała mnie pełna mroku okładka i wielce wymowny
tytuł. Opis popchnął mnie jeszcze dalej. Zapragnęłam poznać historię pięknej
hiszpanki Mariny, która próbowała uciec przed niechcianą przyszłością w
rodzinnej firmie. Drogę ewakuacyjną pokazała jej najlepsza przyjaciółka. Młode
kobiety z wielkimi nadziejami wystartowały w konkursie dla modelek. Cała sprawa
wyglądała obiecująco, choć miejscami nieco dziwnie. Niemniej przyjaciółki nie
zwracały na to zbytniej uwagi, zaślepione celem, którym była ucieczka przed nieciekawą
sytuacją w domu.
Marina miała wrażenie, że trafiła do raju, ale tak naprawdę
wygrała piekło. Trafiła pod skrzydła prawdziwego diabła, który robił wszystko,
by ją złamać. Od tej pory nie miała zaznać wolności. Podczas trzymiesięcznego
szkolenia miała stać się posłuszną niewolnicą, gotową do wystawienia na rynek.
Czy dziewczyna będzie w stanie przetrwać? Czy jej oprawca rzeczywiście okaże
się potworem bez serca? Zobaczycie sami, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po „Bez
zgody” Kingi Litkowiec. 😉
Czy mnie ta powieść się podobała? Nawet bardzo. Czytało mi się
szybko. Mocno zaangażowałam się w całą historię i szczerze kibicowałam Marinie.
Obserwowałam jej gorsze i lepsze dni, słuchałam jej myśli. Z ciekawością
przyglądałam się jej relacji z Ianem, który choć początkowo bezwzględny, z
czasem coraz bardziej opuszczał gardę. W którą stronę się to potoczyło i jak
skończyło, rzecz jasna wam nie powiem, ale mogę was zapewnić, że nie będziecie
się nudzić. Nawet pomimo tego, że akcja przez większość powieści toczy się w
jednym miejscu. Wszystko przez to, że sytuacja pomiędzy Mariną i jej oprawcą
ciągle ewoluuje, a przyszłość Mariny do końca oznaczona jest znakiem zapytania.
Osoby, które lubią motyw BDSM w powieściach, nie będą
narzekać. Tym razem dominem jest mężczyzna, który wszystkiego uczy swoją
podopieczną. Marina początkowo się broni, ale jak można się domyślić, jej opór
kiedyś się kończy. Niemniej ciekawie było to wszystko obserwować. Szczególnie
to, jak się uczy partnera, jak próbuje wyczytywać nastrój z jego postawy, głosu,
czy drobnych zmian w mimice.
Prócz nietypowej historii rodzących się uczuć pomiędzy
oprawcą i ofiarą, Kinga Litkowiec udziela nam też bardzo ważnej lekcji. Otóż
nie zawsze najkrótsza i najprostsza droga do celu jest najlepsza. Trzeba zachować
uwagę, by nie wejść na przysłowiową minę. Marina w castingu na modelkę widziała
wybawienie. Wiadomo już, że bardzo się pomyliła. Gdyby tylko zauważyła, że to
wszystko jest zbyt proste, zbyt podejrzane… Wniosek z tego jeden: z marzeniami
trzeba uważać.
Ja ze swojej strony gorąco Wam polecam „Bez zgody”. Czytajcie i trzymajcie kciuki za Marinę, a po lekturze wróćcie i dajcie znać w komentarzach, jak wrażenia. 😉
Komentarze
Prześlij komentarz