Tu jest teraz twój dom. Adopcja w Polsce. – Marta Wroniszewska
Marta Wroniszewska przygotowała zbiór reportaży, które
ujmują problem z różnych stron. Mamy historie osób już dorosłych, które wychowywały
się w rodzinach adopcyjnych, czy zastępczych. Jedni trafili lepiej, inni
gorzej. Dostajemy także zbiór opowieści rodziców adopcyjnych, którzy przeszli
długą drogę by pomóc, a ich wyobrażenia o życiu z przysposobionym szkrabem
zostały brutalnie zniszczone przez rzeczywistość. Zderzyli się z FAS
(alkoholowym zespołem płodowym), zaburzeniami empatii, chorobą sierocą i
wieloma innymi przypadłościami, z którymi przybyły do nich dzieci. Marta
Wroniszewska relacjonuje życie rodzin zastępczych i rodzinnych domów dziecka,
ich walkę, codzienne poświęcenia i brak odpowiedniej pomocy ze strony samorządów.
Mamy wzmianki o rodzicach biologicznych, którzy próbują walczyć o swoje
pociechy, dorosłych szukających krewnych, których utracili, domach dziecka oraz
dzieciach próbujących na ślepo wejść w dorosłe życie.
Reportaże Marty Wroniszewskiej uświadomiły mi, jak mało wiem
na temat pieczy zastępczej, bo powiedzmy to głośno, rzadko się o tym mówi.
Weźmy chociaż fakt, że do tej pory utożsamiałam dzieci w rodzinach zastępczych,
adopcyjnych, czy domach dziecka z biednymi sierotkami, którymi nie ma się kto
zaopiekować. Okazało się, że takich dzieciaków jest ledwie kilka procent.
Zdecydowana większość wychowanków placówek opiekuńczych to dzieci ciężko chore
i/lub pochodzące z rodzin dotkniętych problemem alkoholowym, przemocą,
zaniedbaniem, czy narkotykami. Są to dzieci odbierane rodzicom, którzy nie
potrafią zapewnić im spokojnego domu pełnego miłości. I zanim zaczniecie takich
ułomnych dorosłych oceniać, zatrzymajcie się na chwilę. Pamiętajcie, że większość
z nich nie zna innego życia, często wychowywali się w podobnych warunkach,
otoczeniu, nie zostali nauczeni, jak powinien wyglądać normalny, zdrowy dom,
jak opiekować się dzieckiem, jak kochać. Są kolejnymi ofiarami wadliwego
systemu. Z jednej strony pocieszające jest to, że jest grono rodzin z
problemami, które chcą je pokonać, ale niestety więcej mamy „domów”, czy raczej
melin, które nie czują potrzeby jakiejkolwiek zmiany i to jest smutne.
Przerażający jest też odsetek dzieci, które osiągając dorosłość, wracają na
„stare śmieci”. Idą w ślady rodziców, kontynuując błędne koło, bo tak jest
łatwiej, to znają. Ciężko jest im się zmienić.
Ta książka to cała góra dowodów na ułomność systemu. Dzieci
są przerzucane z kąta w kąt, proces adopcyjny jest żmudny, długi, czasochłonny,
a często brak w nim rzetelnego przygotowania, czy pomocy w późniejszym czasie
dla rodzin. Zbyt mało odpowiednio przygotowanych opiekunów, zbyt dużo
nieprzygotowanych na dorosłość dzieci. Nasz system nie skupia się na dobru
dziecka, bo decyzje podejmują osoby krótkowzroczne, „zza biurka”, nie mające
bladego pojęcia, jakie skutki mogą wywołać. To nieodpowiedzialne, straszne i
przykre. Bo osoby które chcą pomóc, stają się bezradne. Rzuca się im kłody pod
nogi, choć mogłyby zdziałać wiele, a w tym czasie dzieci cierpią, próbując za
wszelką cenę przetrwać.
O tej książce nie potrafię pisać na chłodno, wychodzi mi to
trochę zawile, poza tym nie chcę Wam jej streszczać, więc zbliżę się do końca.
Zatem…
„Tu jest teraz twój dom” to emocjonalnie ciężka lektura,
która wzrusza, przeraża, ale też daje odrobinę nadziei, że nie wszystkie dzieci
trafiają źle, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie. Całe szczęście istnieją
osoby, które gotowe są pomagać, płacąc za to niemałą cenę. Przyznaję bez cienia
wstydu, że kilka razy płakałam. Po prostu obok tych historii nie można przejść
obojętnie, przynajmniej jeśli posiada się cień wrażliwości.
Polecam wszystkim choć odrobinę zainteresowanych tematem,
szczególnie ludziom, którzy zastanawiają się nad adopcją. Może „Tu jest teraz
twój dom” nie przygotuje Was na wszystko, ale z pewnością pomoże podjąć
świadomą decyzję, pokaże kilka istotnych za i przeciw.
Komentarze
Prześlij komentarz