Porzucona narzeczona – Magdalena Krauze
Powiem tak: Zaczynając czytać, nawet się nie spodziewałam,
jak bardzo wstrząśnie mną ta lektura, ile emocji wywoła i jak wiele mi da.
Historia zaczyna się tak, jak się tego możemy spodziewać. Porzucona niedoszła
panna młoda w rozsypce i grono osób, które chce jej pomóc wrócić do
normalności. Z kolejnymi kartami powieści pojawia się romantyczny wątek, choć
delikatnie i na początku sama nie byłam do końca pewna, co z tego wyniknie. Po
drodze mamy niespodziankę, a nawet kilka, wątki poboczne odnoszące się do
bohaterów drugoplanowych i dużo dobrych rad. Pisząc o dobrych radach, mam na
myśli nie tylko sentencje i mądrości, które możemy wyłuskać z tekstu, ale
również same zachowania postaci. Czasami miałam wrażenie, że to poradnik dla
czytelnika, jak to wszystko powinno wyglądać oraz przypomnienie o pewnych
sprawach, do których mamy prawo, a z różnych powodów tym zapominamy.
Czytając „Porzuconą narzeczoną” najpierw współczułam Zuzie,
następnie strasznie jej zazdrościłam, a jeszcze później znowu współczułam.
Przeżyłam prawdziwy rollercoaster emocjonalny. Nie zmienił tego nawet fakt, że
podejrzewałam, jak wszystko się zakończy. Ta książka dosłownie mnie
pozamiatała, zwłaszcza przy ostatniej ćwiartce.
„Porzucona narzeczona” to romantyczna historia, która pod
koniec wstrząsa czytelnikiem, jak mało która powieść (zwłaszcza kobietą). Przy
ostatnich stronach płakałam i nawet nie próbowałam z tym walczyć. Emocje były
zbyt silne, szczególnie dla matki dosyć młodej stażem, gdzie pewne sprawy
pozostają jeszcze dosyć świeże w pamięci. Ale na ten temat nie będę bardziej
się rozpisywać, bo uchyliłabym zbyt dużo z tajemnicy i zepsuła Wam przyjemność
z lektury, a tego nie chcę Wam odbierać za żadne skarby.
Szczerze polecam Wam „Porzuconą narzeczoną.” Bierzcie i czytajcie, bo Magdalena Krauze stworzyła świetną historię, która rzuca na kolana. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz