Zdradzony - Opowiadanie
Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia.
Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊
Moja najdroższa Jolu!
Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny,
ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i
granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka
piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś
mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że
będzie nam razem dobrze.
Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku
i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie
narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany,
że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie
porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać
ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz.
Brakuje mi ciepła twojego ciała. Wieczornego dotyku, gdy
siadywaliśmy przy kominku. Najczęściej z lampką wina. Koniecznie czerwonego. Pamiętasz?
Zimą ogień trzaskał wesoło, a ty, wsłuchana w jego melodię, zwierzałaś mi się z
najskrytszych tajemnic. Nikomu tyle o sobie nie powiedziałaś. Nikomu tak bardzo
nie ufałaś. Tylko mi. Bo byłaś pewna, że nie zdradzę ani słówka. I miałaś
rację. Nawet teraz, pogrążony w żalu, nie byłbym w stanie tego zrobić.
Od początku dochowywałem Ci wierności. Ilekroć ktoś chciał
mnie… sama wiesz, ze wszystkich sił okazywałem niechęć. Robiłem co mogłem, by mnie
nie pożądano. Byłem tylko dla Ciebie i tylko dla Ciebie się starałem.
Ty miałaś odmienne zdanie. Dotykałaś innych, wykorzystywałaś
ich gdy zachodziła taka konieczność, a ja przymykałem na to oczy. Czasem nie
miałaś wyjścia. Wiem. Nie było mnie przy Tobie, a sytuacja wymagała szybkiego
rozwiązania, więc… Nie ważne. Rozumiałem to wtedy i rozumiem teraz. Jesteś
człowiekiem. Masz swoje potrzeby i nic nie możesz na to poradzić.
Byłem przekonany, że będziemy razem wiecznie. Nie sądziłem,
że pojawi się inny, który okaże się godny zająć moje miejsce. Kolejny raz się
myliłem.
Pojawił się nagle, bez żadnej szczególnej okazji.
Przedstawiony Ci przez jednego z klientów. Młodszy i może ładniejszy, ale z
pewnością nie tak elegancki i niezawodny jak ja. Zaczęłaś zabierać go ze sobą
na spotkania. Byłem zazdrosny, ale przecież już nie raz tak bywało. Wiedziałem,
że prędzej czy później się znudzisz, a nasza relacja wróci na stare tory. Minął
tydzień, miesiąc i kwartał. I właśnie wtedy zaakceptowałem twoje odrzucenie. Zrozumiałem,
że już na dobre zostanę w tej ciemnej szufladzie. Sam, zapomniany i zrozpaczony.
Dlaczego? Czy on lepiej Ci służy? Płynniej kreśli kreskę? Nie
zapycha się, gdy używasz go na słabej jakości papierze? Nie zasycha z tęsknoty,
gdy go porzucasz na dłuższy czas? A może bardziej Ci się podoba? Odmładza Cię
jego nowoczesny kształt stalówki? Jego chromowany korpus i grawerowana skówka?!
Oh, kochana. Miałem Ci służyć wiecznie. Tymczasem ronię
resztki atramentu na ten list. A kiedy już skończę, położę się tam, gdzie mnie
porzuciłaś, obok moich byłych konkurentów. którzy szydzą ze mnie po kryjomu i
zaschnę do końca. I będę marzyć o dniu, w którym za mną zatęsknisz. Kiedy
przyjdziesz po mnie i znów dotkniesz, a ja zaśpiewam dla Ciebie trąc stalówką o
papier w rytm twoich myśli.
Na zawsze Twój,
Parker.
Autor: Paulina Wysocka-Morawiec
Komentarze
Prześlij komentarz