Grażyna Jeromin – Gałuszka: Gdybyś mnie kochała
Powieść została podzielona na trzy części. W pierwszej teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Pewnego ranka Maksymilian zostaje obudzony przez jednostkę specjalną, która dosłownie wynosi go z pokoju hotelowego. Powodem takich działań, jest ciało zamordowanej dziennikarki, którą miałby zabić. Wszystkie dowody wskazują właśnie na niego. Problem w tym, że Maks niewiele pamięta z poprzedniego wieczoru, czyli jednym słowem jest w fatalnej sytuacji. Na dalszych kartach powieści śledztwo powoli się toczy, a nasz bohater w międzyczasie wspomina babciny dom na wsi, gdzie spędzał wszystkie wakacje dzieciństwa. Dziwnym trafem wydarzenia z ostatniego beztroskiego lata, splatają się z nieciekawą sprawą zabójstwa, w które został wplątany.
Podobał mi się sposób w jaki autorka przedstawiała polską wieś. Czytając, widzimy miejsca piękne, zabawne i tętniące życiem. Idealne wręcz w swoich zwyczajach, przyrodzie i mentalności ludności. Z każdym kolejnym akapitem zakochiwałam się we wszystkich pięknych wspomnieniach Maksymiliana.
Postacie wykreowane są tutaj w ciekawy i przyjemny w odbiorze sposób. Oczywiście te, które pojawiają się podczas wspominek z pięknych, beztroskich czasów. Główni bohaterowie są przede wszystkim interesujący, szczególnie pod względem swoich małych dziwactw i głównych, bardzo nietypowych cech charakteru.
W części drugiej napotykamy świat widziany głównie z perspektywy Nadii, czyli przyjaciółki Maksa z dzieciństwa. Dziewczyna sprawnym okiem obserwuje bieżące wydarzenia i nakreśla dalszą część wypadków, które miały miejsce po ostatnich beztroskich wakacjach, jakie pamięta. Towarzyszymy jej, gdy z żalem wspomina dzieciństwo pełne beztroski i powoli godzi się ze zmianami, które nadeszły w życiu jej oraz jej najbliższych.
Część trzecia kończy całą powieść, ukazując typowy dla życia słodko – gorzki koniec.
Całokształt jak najbardziej mi się podobał. Czytało się przyjemnie, fabuła była ciekawa, a opis wsi i niektórych bohaterów zachwycający. Szczególnie polubiłam Nadię, która jest według mnie najciekawszą postacią. Dziewczyna dorastająca w prostym świecie, która otoczona rodziną i aniołami, potrafiła cieszyć się z najprostszych rzeczy. Nawet gdy szczęśliwa otoczka jej dzieciństwa bezpowrotnie pękła i została przytłoczona szarością rzeczywistości, znalazła sposób, by jakoś się z tym pogodzić.
Gdybyś mnie kochała to opowieść o ludziach, ich codzienności, podejściu do życia, miłości, przyjaźni i tragediach. Powieść pokazująca zmiany i ciąg zdarzeń, które przypominają upadające kostki domina. Historia o sprawiedliwości, ale nie prawnej, lecz życiowej, wyznaczanej przez los. Opowieść o tajemnicy, która wiele lat wcześniej zmieniła głównych bohaterów.
Prócz urokliwych i godnych zapamiętania postaci, znalazłam również parę cytatów, które zmusiły mnie do zaginania rogów stron, za względu na brak papierowych zakładek, których zwykle w tym celu używam. Zostałam wychowana w obsesyjnym przekonaniu, że o książki należy dbać i każdej należy się szacunek (czyt. nie jeść w trakcie czytania, nie bazgrać, nie wyrywać stron itp.), dlatego takie głupie, pozornie nic nie znaczące zaginanie stron, znaczy dla mnie bardzo wiele i robię to tylko w ostateczności.
A oto kilka fragmentów, które szczególnie mi się spodobały, jednocześnie zmuszając mnie do łamania własnych zasad:
„Radość z życia, to taki dziwny stan, którego doświadcza niewielu ludzi.”
„Radość z życia to taki stan, z którym człowiek się rodzi.”
„(…) Wjeżdżasz na podwórko i stajesz ni w pięć ni w dziewięć, gdzie ci się podoba. Żeby to jakoś równolegle do czegoś albo chociaż prostopadle.”
„Człowiek do wszystkiego talentu mieć nie może. Jak się nie ma do czegoś talentu, żadne książki nie pomogą.„
„Zobaczyłam świat bez pewnych zdarzeń. I dopiero po chwili przyszło mi do głowy, że zdarzenia sią wyznacznikami czasu. Że bez nich nawet czasu by nie było. Pytanie tylko, co działaby się zamiast czegoś. Co zamiast czegoś by się wydarzyło.”
„Każda istota na tym świecie potrzebuje jakiegoś minimum swobody.”
„Źli ludzie to tchórze, bo odwaga to zaleta, a prawdziwe zło nie ma żadnych zalet. Zło to twierdza podłości, otoczona fosą brudów. Jak się dostać do takiej twierdzy?”
„(…) Zamykała oczy i odnajdywała w pamięci zapomniane obrazy. Malowała je pod powiekami pędzlem maczanym w tęsknocie za wszystkim, co minęło i co mija. Kiedy kolejny obraz był gotowy, uśmiecha się bezwiednie, ciesząc się, jak wiele z tego, co minęło, daje się zatrzymać. Wystarczy zamknąć oczy.”
Jak najbardziej zachęcam do czytania. Warto! 😊
Komentarze
Prześlij komentarz