Czasami mamy wobec książki jakieś oczekiwania. Dobrze jest, gdy powieść je spełni, nieco gorzej, gdy ukłuje nas rozczarowanie. W przypadku „Apaszki w kwiaty jabłoni” Anny Wojtkowskiej-Witali spotkała mnie trzecia opcja. Po poprzednich treściach autorki spodziewałam się miło spędzonego czasu i ogólnie dobrej jakości, tymczasem oprócz tego doznałam ewidentnego zachwytu. Po prawdzie przez pryzmat lektur „pomiędzy” już trochę zapomniałam, jak dobrze czyta się jej książki i jak wiele emocji w sobie składują. Tym bardziej cieszę się, że zdecydowałam się na tak przyjemne przypomnienie. „Apaszka w kwiaty jabłoni” to po części prequel „Potknięć miłości.” W tle historii Piotra i Hani poznałam oryginalne rodzeństwo, Dorotę oraz Marka Aureliusza. Kompletnie mnie wtedy oczarowali. Rozumiecie zatem, że nie mogłam przejść obojętnie obok historii tego drugiego. Z wielkim zainteresowaniem zaczęłam czytać i kolejny raz wzruszyłam się już na samym początku. Później wertowałam kartki jak szalona, nie
Mali odkrywcy i ich skarby - Z życia wzięte. Part 1
Okazuje się, że nie trzeba wyjeżdżać daleko, żeby znaleźć prawdziwe skarby. Czasami wystarczy uważniej się rozejrzeć, schylić lub zadrzeć głowę wysoko w górę. Tym razem przekonaliśmy się, że po cennych znaleziskach można deptać przez lata, a mimo to one cierpliwie czekają, aż ktoś je dostrzeże. Odkrywcą została moja córka. Zupełnie przez przypadek. Dziewczyna poczuła się urażona, strzeliła focha, siadła na podjeździe i tak siedziała, warcząc na każdego, kto odezwał się choć słowem. Tak się składa, że podjazd mamy wysypany kamieniem 4-16mm. Ot, wapień, nic niezwykłego. A jednak, gdy tak sobie w nim grzebała, przerzucała i przebierała, natknęła się na egzemplarz niespotykany, magiczny wręcz i jak się okazało, o działaniu zdrowotnym, bo wystarczyły trzy sekundy zdziwienia, by po fochu nie został żaden ślad. Dlaczego kamień był tak wyjątkowy? Przez nacieki manganowe, które bardzo przypominają rysunki kwiatów, paproci, czy innych roślinek. Zobaczcie sami (foto.). wyglądają, jak rysowane, pr